Kolejny post postanowiłam napisać, dlaczego ....biały, mały domek..., no i w ogóle czemu domek???
Historia tego pierwszego sięga kilkunastu lat wstecz, kiedy to jeszcze będąc małą dziewczynką, podsłuchiwałam rozmowy babci i dziadka, od strony mamy - jak to dziadek babci obiecywał - biały, mały domek. Niestety babcia musiała się obejść smakiem obietnicy, a w ramach pocieszenia dostała....maszynę do szycia! Przez kolejne lata życia temat samego domku wciąż przewijał się w rodzinnych rozmowach. Mieszkałam z rodzicami i bratem na 51m w popegeerowskim bloku. I pamiętam do dziś, jak o wyborze mebli nie stanowił fakt czy są ładne, czy się podobają, czy pasują, lecz czy się zmieszczą w miejsce, które było na nie przeznaczone. Pomimo, iż rodzice powtarzali - ciasne, ale własne - marzyli o domku, swoim podwórku oraz swobodzie, która temu towarzyszy. Wtedy według mnie ich marzenie było nie do osiągnięcia. Po czym sama zaczęłam marzyć o tym samym - myśląc o rodzinie, którą założę, widziałam boso latające po trawie dzieciaczki, zwierzęta i ...biały, mały domek...
I tak oto sobie chodziłam po tym świecie, aż pojawił się on - mój K :*
Moja miłość od pierwszego wejrzenia, całkowita przeciwność mnie! I chyba jesteśmy najlepszym dowodem na to, że tak różni ludzie, są ze sobą, bo się idealnie dopełniają :) I tak oto po 2,5 roku bycia razem, ten mój wiecznie niezdecydowany K. stanął przede mną i rzekł - bierzemy ślub i budujemy dom!!! ( czyt. między wierszami - i bierzemy kredyt, bo takie czasy, że albo ma się kredyt, albo nic).
Moja miłość od pierwszego wejrzenia, całkowita przeciwność mnie! I chyba jesteśmy najlepszym dowodem na to, że tak różni ludzie, są ze sobą, bo się idealnie dopełniają :) I tak oto po 2,5 roku bycia razem, ten mój wiecznie niezdecydowany K. stanął przede mną i rzekł - bierzemy ślub i budujemy dom!!! ( czyt. między wierszami - i bierzemy kredyt, bo takie czasy, że albo ma się kredyt, albo nic).
Tym oto sposobem, 20 sierpnia 2011 roku miał miejsce najpiękniejszy dzień w Naszym życiu...
Sakramentalne "TAK" odbyło się w Sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej w Rokitnie.
....weselnie...
W prezencie ślubnym od kuzynki mojego K. otrzymaliśmy sesję ślubną, czyli coś o czym marzyłam.
Mogłam wybierać do woli miejsc, nie liczyć się z czasem, ani z ilością kadrów.
Zatem mamy ponad 1000 zdjęć z czterech miejsc plenerowych.
...miejski park...
...miejskie ruiny...
...stadion żużlowy...
...oraz miejsce, które wspominamy najcudniej - Międzyzdroje.
Jednak to tych cudnych chwil wciąż nie koniec...
Zaraz po sesji ślubnej udaliśmy się w podróż poślubną na Fuerteventure.
Fuerta - jedna z Wysp Kanaryjskich o podłożu wulkanicznym, przez co większość plaż jest tam koloru czarnego; położona najbliżej Afryki, czego efektem jest przenoszony przez wiatr piasek z nad Sahary, którzy tworzy na wyspie pustynne wydmy.
...a tutaj rejs na Lanzarotę.
Tak oto w bardzo krótkim, wbrew pozorom, skrócie opisałam, jak to on - mój K. - przyczynił się do tego, że odziedziczone marzenie spełniło się.
PS. Wieczór Panieński też był :p
POZDRAWIAM
P.
Będzie fajny blog:-) ja też marzę o małym białym. ..pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :)
UsuńMam nadzieję, że sprostam zadaniu i zaciekawię czytelników.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania :D